W rzeczywistości to nie miasto, a las i wzgórza Radan położone w południowej Serii, dosłownie kilka kilometrów od granicy Kosowa.
Miejscowi nie przepadają za nim, raczej go unikają, za to turyści chętnie zaglądają w ten złowrogo brzmiący zakątek. Według lokalnych legend skalne kolumny to przerażeni gniewem bożym goście weselni chcący ożenić bratem z siostrą. Natomiast inna wersja głosi, że to dzieci, które wygrały z diabłem zakład. Diabeł tak wściekł się tą przegraną, że w afekcie zamienił dzieci w kamienne słupy. Oczywiście są i tacy, co w tych kamiennych posagach doszukują się działania sił pozaziemskich.
Suma summarum to około dwustu stożkowych piramid, z czapeczkami z andezytu, w różnym stadium erozji, w piaskowym odcieniu, od dwóch do piętnastu metrów wysokości, które górują nad zieloną doliną i rdzawym potokiem o siarkowym zapachu.
Na szlaku, u podnóża stoi mała, drewniana cerkiew św. Petki. Prawosławni wierzą, że Paraskiewa posiada moc uzdrawiania, więc kawałkiem białej tkaniny dotykają bolących miejsc, a następnie wieszają je na drzewku wotywnym przed cerkwią.
Po tygodniu wstążeczki zostają
spalone, tak aby chore ciało ozdrowiało, a cierpienia na zawsze
pozostały w diabelskiej dolinie.
I oczywiście, w związku z tym rytuałem, pojawiała się kolejna legenda. Otóż, według tej wersji, kamienne słupy powstają z ludzkich trosk oraz demonów, które opuszczają pielgrzymów po spędzeniu nocy w górskiej cerkwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz